Twoja przeglądarka ma wyłączoną obsługę JavaScript.

Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript, bez niej nie obejrzysz odcinków ani nie dodasz odcinka do listy, itp.

Cowboy Bebop na stronie!

Dwóch łowców głów – były policjant Jet Black oraz osobnik o tajemniczej przeszłości Spike Spiegel – przemierza układ słoneczny, łapiąc zbiegłych przestępców. Na pokładzie ich statku (o nazwie „Bebop” ) pojawią się z czasem: owczarek walijski Ein, łowczyni i zapalona hazardzistka Faye Valentine oraz genialna małoletnia hakerka Edward Wong Hau Pepelu Tivrusky IV (czyli Ed)... Brzmi stereotypowo? Słusznie. W tej serii nie ma nic, czego nigdy się nie widziało, właściwie wszystkie jej elementy są zapożyczeniami i cytatami z innych filmów i gatunków. A jednak nie jest to odgrzewane danie, a smakowita mieszanka, przyrządzona ze znawstwem tematu. Co o tym decyduje? Przede wszystkim doskonała jakość wszystkich składników. Fabuła jest wartka, mimo wszystko – zaskakująca, a elementy komediowe i dramatyczne są bardzo dobrze zrównoważone. Klimat serii waha się od wyraźnie komediowego (acz zawsze z dreszczykiem emocji, jak w będącym parodią Obcego odcinku 11.) do mroczno ‑sentymentalnego filmu noir (odcinki 12 ‑13 i 25 ‑26). Charaktery postaci są dopracowane, wiarygodne – umożliwiające przywiązanie się do nich i przejmowanie ich losami. Animacja jest bardzo dobra, a bogactwo i dopracowanie szczegółów – wręcz niewiarygodne. Poszczególne miejsca i wnętrza wyglądają niesamowicie realistycznie – praktycznie nic nie błyszczy nowością, nie robi wrażenia sztucznych dekoracji. Przy tej serii warto (co udaje się najwcześniej przy drugim oglądaniu) skoncentrować się na wyglądzie tła i wyłapywać pozostawione przez animatorów „smaczki” i tropy. Zupełnie osobną kwestią jest towarzysząca serii muzyka. Youko Kanno, z towarzyszeniem zespołu The Seatbelts, stworzyła unikalne jazzowe kompozycję. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że właśnie ta muzyka decyduje o wielkości serii. Sceny pościgu, „podbite” kawałkami w stylu dixielandu, zyskują nową urodę, a chóralne kanony, towarzyszące strzelaninie w katedrze w odcinku 5. albo saksofonowe solo, kończące odcinek 13. na długo zapadają w pamięć. Zdecydowanie polecam soundtracki z Cowboya Bebopa – z doświadczenia wiem, że podobają się także starszemu pokoleniu. Po tych wszystkich zachwytach czas trochę wyhamować... Warto lojalnie uprzedzić, że są osoby odporne na urok tej serii. Warto dać sobie kilka odcinków na wciągnięcie się, ale jeśli komuś nie odpowiada ten klimat i ta muzyka – zobaczy w niej tylko sensacyjną historyjkę z licznymi strzelaninami i będzie się zastanawiał, o co tyle hałasu.

powrót

Komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy, bądź pierwszy i rozpocznij dyskusję.

Musisz się zalogować żeby móc dodawać komentarze.